05-07-2022
|

Duchowe choroby

W środę 29 czerwca, tak jak co tydzień, odbyły się spotkania naszych podopiecznych. O godzinie 16.00 gościliśmy 30 kobiet, a o 17.30 naszymi gośćmi było 30 mężczyzn potrzebujących wsparcia. Tradycyjnie na początek podaliśmy kawę i herbatę ze słodką przekąską i rozmawialiśmy z naszymi podopiecznymi o minionym tygodniu, który upłynął od poprzedniego spotkania. Kiedy już emocje się wyciszyły, zaśpiewaliśmy kilka pieśni pod przewodnictwem młodego, uzdolnionego wokalnie księdza.

Zależy nam bardzo na tym, aby nasi podopieczni poznali Chrystusa, dlatego za każdym razem, gdy się zgromadzimy, poruszamy tematy biblijne i w pewnej formie głosimy Ewangelię. Tematem ostatniego spotkania było istnienie chorób zarówno cielesnych, jak i duchowych. Rozmowę rozpoczęliśmy, odwołując się do sytuacji znanej nam z doświadczenia pandemii COVID-19, kiedy wirus atakuje nas niespodziewanie z zewnątrz i nie mamy nad nim żadnej kontroli.

Omawialiśmy nasze reakcje: to, jak bardzo się boimy i szukamy pomocy u lekarzy, a kiedy nasz stan zdrowia się nie poprawia, obwiniamy personel medyczny o to, że nie zdołał nam pomóc.

Bazując na tych wnioskach, przeszliśmy do sedna tematu – wirusa zwanego „wirusem pożądania”, który wywołuje chorobę nazywaną grzechem. Mówiliśmy o tym, że każdy człowiek choruje, bo ten wirus jest wewnątrz nas. Czy staramy się go pozbyć i wyleczyć tak jak choroby cielesne? Czy z taką samą zawziętością szukamy lekarstwa i poddajemy się terapii, aby wyzdrowieć? A może pielęgnujemy go w sobie z wielkim oddaniem?

Wirus duchowy, który sami tworzymy, sprawia, że nasz stan ducha stale się pogarsza, a to osłabia nas również fizycznie. Czy istnieje jakieś skuteczne lekarstwo?

Zastanawialiśmy się, co możemy zrobić, by duchową chorobę wyplenić, i jak postępować, aby nie powróciła. Mówiliśmy o tym, jak podstępny jest to wirus i jak łatwo się adaptuje. Szatan dostosowuje swoje metody do naszych słabości, zainteresowań, zmieniającej się technologii i wyborów, które z pozoru wydają się dobre, a w rzeczywistości prowadzą do śmierci. Jedynym lekiem jest Chrystus, a więc: „Jeżeli […] ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami – do zbawienia” (Rz. 10, 9–10).

Wszyscy nasi goście zgodnie doszli do przekonania, że profilaktyka jest najważniejsza i należy pilnie strzec swego serca, aby pokusy nie wróciły. Wniosek był jeden: jeśli sami sobie nie pomożemy, oddając swoje życie Chrystusowi, to nikt nie jest w stanie nam pomóc.

-Joanna